środa, 13 października 2010

Tęsknota za Wrocławiem

Stary, nieżyjący pies przyszedł do nowego żyjącego i powiedział mu, w psim, niezrozumiałym dla mnie języku, którego znaczenia mogłam się tylko domyślać, że musi odejść. Ten go posłuchał i zdechł. A ten co już nie żył, ożył i zajął jego miejsce. Nie rozumiałam tego. Wolałam tego nowego psa, bo to była dobra suka, a ten stary to był kawał nieposłusznego skurwysyna. 
Potem wróciliśmy do domu we Wrocławiu, oczywiście razem z tym starym psem. Zajęłam jeden pokój, a resztę wynajęłam obcym ludziom. Pomyślałam, że to ja mogę wynajmować komuś, a nie u kogoś. Nie mogę już u nikogo mieszkać.

Gdy się rano obudziłam, moja sunia na całe szczęście spała pochrapując na swoim posłaniu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz