piątek, 3 grudnia 2010

LABORATORIUM ŚW. MIKOŁAJA

Święty Mikołaj już od jakiegoś czasu przestał być miłym, dobrotliwym staruszkiem z długą siwą brodą. Nikt nie pamięta kiedy się zmienił i co spowodowało tę zmianę.
Prawdopodobnie miał po prostu dosyć tego corocznego rytuału i zamieszania wokół świąt i jego osoby, oraz rozwydrzonych dzieciaków, ciągle żądających nowych prezentów, włażących mu na kolana i brudnymi paluchami, bezczelnie ciągnących go za brodę.
Zmienił się - schudł, zaczął chodzić na siłownię, przyciął brodę, czerwone wdzianko zamienił na czarne.
Przestał rozdawać prezenty, za to wymyślił coś innego, coś co spowodowało, że radosny okres przedświąteczny, zmienił się w czas strachu. 
Porywał niegrzeczne dzieci. 
Wchodził w nocy niezauważony (miał przecież wprawę), zabierał dzieciaka, którego potem nikt już więcej nie widział. 
W ten sposób zaginęło mnóstwo dzieci. Najgorsze było to, że Mikołaj był bezkarny. Nikt przecież nie wiedział gdzie dokładnie mieszka. Wszystkie domniemane adresy okazały się fałszywe.
 Jedynym plusem całej sytuacji było to, że dzieci bardzo się pilnowały, i starały się być grzeczne
w tym okresie, oczywiście nie wszystkim się to udawało…
W wyniku długiego śledztwa, odkryto w końcu, co się stało z tymi niegrzecznymi, porwanymi.
Mikołaj lepił ze śniegu bezmyślne, złośliwe bałwany z wielkimi nosami, przypominające zombie. Porwanym dzieciom zabierał duszę i w laboratorium, w którym wcześniej produkował zabawki, ożywiał nimi swoje potwory. 
Eksperyment  powiódł się znakomicie. 
Na ulicach, a przede wszystkim w galeriach handlowych, można było zaobserwować mnóstwo bałwanów, których widok z czasem przestał kogokolwiek dziwić.